|
:: Archiwum - edycja letnia 2024 [65. | t-28]
:: Dentmar triumfuje po monumentalnym meczu
24 lipca 2024 r.
Spokojny na początku finał 65. edycji niespodziewanie przekształcił się w pełne zwrotów widowisko i najdłuższy mecz w dwudziestodwuletniej historii rozgrywek! Publiczność najpierw obserwowała potyczkę sennym wzrokiem, aby później z emocji trzymać się kurczowo siedzeń jak podczas szalonego przejazdu górską kolejką. Tytaniczne starcie zakończyło się zdobyciem przez dentmara pierwszego mistrzowskiego tytułu w karierze.
Już wcześnie rano można było się przekonać, że spełnią się niepokojące prognozy wieszczące trudny do wytrzymania upał. W zacienionej części trybun było znośnie, ale w słońcu z minuty na minutę czuć było coraz większy skwar. W takich warunkach mya (14), pogromczyni obrońcy tytułu podejmowała w finale dentmara (5), najlepszego gracza dolnej części drabinki. Dentmar od początku uważnie śledził wydarzenia na korcie. W pierwszym gemie przełamał rywalkę do zera i różnymi sposobami starał się uniemożliwić jej dobre wejście w mecz. W efekcie po kilkunastu minutach prowadził 3:1. W piątym gemie jednak mya przyspieszyła, co pozwoliło jej szybko odrobić straty. Wtedy nastąpiła seria wzajemnych przełamań, która trwała aż do gema dodatkowego. Właściwie zawodnicy w całym secie wygrali tylko po jednym własnym gemie serwisowym, na co bez wątpienia wpłynęły także podwójne błędy serwisowe po obu stronach. O ile to mya przez cały czas musiała gonić wynik, o tyle w tie-breaku role się odwróciły. I chociaż po ośmiu punktach dentmar zdołał wyrównać, to resztę zgarnęła rozpędzona mya, która w ten sposób zapisała w kronikach turnieju swój pierwszy wygrany set finałowy.
W drugiej odsłonie mya ostro zaatakowała wygrywając pierwszy gem, ale zaraz potem straciła swój najważniejszy oręż. Zaczęło się od dwóch podwójnych błędów przy własnym podaniu, co wyraźnie rozregulowało jej sprawnie dotąd działającą maszynerię. Ofensywne nastawienie przestało iść w parze z precyzją i zaczęła wyrzucać piłki poza pole gry. W trzech kolejnych gemach wygrała zaledwie jeden punkt i dentmar powtórzył scenariusz z początku poprzedniego seta, wysuwając się na prowadzenie. Znów jednak nie wykorzystał przewagi oddając praktycznie za darmo swoje podanie w piątym gemie po dwóch podwójnych błędach serwisowych. Już wówczas mya wróciła do swojej optymalnej dyspozycji i zaczął się okres porywającej gry obojga. Przy czym mya była skuteczniejsza i zainkasowała następne trzy gemy, kończąc je każdorazowo szóstym rozgrywanym punktem. W przedostatnim gemie dentmar odgryzł się wygranym do zera serwisem, ale mya z olimpijskim spokojem zamknęła również drugą partię.
Do trzeciego seta mya wychodziła z przewagą i olbrzymimi szansami na końcową wygraną. Wygrała pierwszy gem, lecz pomimo świetnej gry nie była w stanie zapobiec przegraniu trzech kolejnych. Aczkolwiek ostatni punkt straciła po własnym podwójnym błędzie serwisowym. Tym samym dentmar po raz trzeci w tym meczu prowadził w secie 3:1. Biorąc pod uwagę wyniki poprzednich dwóch - nie było to jednak dla niego dobrym prognostykiem. I podobnie jak w poprzednich piąty gem okazał się przełomowy. Z taką różnicą, że tym razem podający dentmar stanął co prawda w obliczu trzech break pointów, ale po trzech równowagach zdołał wygrać także teraz. Podciął tym skrzydła przeciwniczce, która wyraźnie zwolniła i chyba poczuła narastające zmęczenie. Nic dziwnego: od dwudziestu minut trwała trzecia godzina starcia, a temperatura już dawno przekroczyła w słońcu trzydzieści stopni. Oczywiście dentmar również był wyczerpany, ale jak się zdaje w nieco mniejszym stopniu, co pozwoliło mu na wygranie pozostałych gemów i całego seta. Niespodziewanie dentmar odrobił zatem część strat rozstrzygając partię po zaledwie siedmiu gemach.
Czwarty set dentmar zaczął od przełamania, aby chwilę po długich wymianach przy własnym serwisie stracić ostatni punkt bez konieczności returnu rywalki. Tradycji z poprzednich setów stało się jednak zadość i dentmar ponownie wygrywał 3:1, a potem jeszcze zapisał na swoje konto też piąty gem. Równocześnie mya sprawiała wrażenie, jakby pomiędzy wymianami poruszała się w spowolnionym trybie oszczędności baterii, a podczas nadal stosunkowo intensywnych wymian była przygaszona i popełniała trochę więcej błędów. Dość powiedzieć, że nie obroniła ani jednego swojego gema serwisowego. Z drugiej strony wszystkie trzy gemy wygrane w tej odsłonie zdobyła przełamując rywala, w ósmym gemie nawet do zera i znów przy oddanym po błędzie serwisowym rozstrzygającym punkcie. W końcu dentmar przypieczętował losy seta i wyrównał stan meczu.
Chociaż gra wzbudzała coraz większe emocje - wydarzenia decydującego seta wywindowały napięcie do nieznanego wcześniej poziomu. Dentmar zachował więcej sił i od razu z impetem poszedł za ciosem. Coraz częściej dawał się też ponieść fantazji i nie wszystkie piłki kontrolował, ale wycieńczona mya pomagała mu swoimi częstymi teraz pudłami. Ciągle zdarzały się dynamiczne wymiany, lecz ostatnie słowo należało do niego. Nie powtórzył piąty raz identycznego wyniku po czterech gemach tylko dlatego, że wygrał je wszystkie. W tej sytuacji nikt nie przypuszczał, że może jeszcze dojść do przesilenia. Lecz nagle, na początku piątego gema, bez żadnego ostrzeżenia, mya uruchomiła turbosprężarkę. Raptowna emisja niemal namacalnej energii zelektryzowała widownię. Słaniająca się na nogach mya poruszała się teraz z lekkością sarenki i animuszem lwicy, jakby jakaś siła anulowała poprzednie cztery godziny zmagań. Oszołomiony zjawiskiem dentmar jednak nie odpuszczał i próbował dotrzymać jej kroku. Newralgiczny moment nastąpił, kiedy po pierwszej równowadze punkt przewagi zdobył dentmar. Przy własnym serwisie stanął przed okazją powiększenia rezultatu o piąty gem przy zerowym dorobku rywalki. Na to mya nie pozwoliła, wygrywając w olśniewającym stylu trzy kolejne piłki. Widząc jej starania publiczność odetchnęła z ulgą, bowiem panowała powszechna zgoda, że należy jej się honorowy gem. Tymczasem rozpalony przez nią żar nie tylko nie przygasał, lecz zaczął przyćmiewać ten lejący się z niebios. Zdumieni widzowie coraz szerzej otwierali oczy i usta, gdy mya w piątej godzinie pojedynku dalej z lekkością generowała perfekcyjne uderzenia i zaczęła dominować nad przeciwnikiem, nie dopuszczając go do kluczowych piłek. Jej łupem padały kolejne punkty, a zdezorientowany dentmar kręcił tylko głową z coraz większym niedowierzaniem i bezsilnie patrzył, jak wymykają mu się z rąk kolejne gemy. Po zgarnięciu czterech z rzędu mya wcale nie zwalniała. Dentmar pierwszą przewagę stworzył sobie dopiero w dziewiątym gemie. Mya od razu zażegnała niebezpieczeństwo potężną bombą. Przez cały mecz nie wstrzymywała ręki, skądinąd nie zawsze z korzyścią, a krótsze piłki można było policzyć na palcach jednej ręki. Teraz zaskoczyła dentmara kombinacją skrótu i slajsu, na którą nie odpowiedział, a natychmiast po ponownym wprowadzeniu piłki do gry... sklonowała poprzednie zagranie, także bez efektywnej riposty. W konsekwencji skazana już na pożarcie mya objęła po dziewięciu gemach prowadzenie w secie i zaczynała serwować, aby wygrać mecz! Tak niebywały przewrót wzbudził wśród zebranych szmer podziwu. Jednakże koszty tego wzmożenia okazały się wysokie. Dwie z rzędu podwójne pomyłki przy serwisie wstrzymały jej pochód. Co prawda obroniła dwa break pointy, arbiter ogłosił równowagę i od wygrania dzieliło ją już tylko dwa punkty, ale znów przy podaniu zadrżała jej ręka i trzeci raz nie wprowadziła poprawnie piłki do gry. Na to tylko czekał dentmar, z mozołem zdobywając punkt i pierwszą od pięciu gemów premię. Podniecenie sięgnęło zenitu, a atmosfera zgęstniała na tyle, że brakowało tylko noża do jej pokrojenia. Dentmar wykorzystał wtedy swój serwis i wrócił na prowadzenie. W dwunastym gemie mya była o krok od doprowadzenia do super tie-breaka, wygrywając trzy z pierwszych czterech punktów, lecz dentmar rzucił na szalę wszystko, czym dysponował. Wyrównał, doprowadził do piłki meczowej i w pierwszym podejściu - ku rozpaczy konkurentki - zamienił ją na złoty punkt.
Na ten imponujący sukces dentmar cierpliwie czekał od swojego debiutu, a więc ponad dziewięć lat. Okupił go nadludzkim wysiłkiem - i dotyczy to nie tylko finału, ale także półfinału sprzed kilku dni, bowiem w tych dwóch meczach spędził na mączce łącznie blisko siedem i pół godziny! Pierwsze kroki w finale stawiał wiosną zeszłego roku, ale wówczas musiał uznać wyższość pepota. Teraz zrewanżował mu się w ćwierćfinale, w półfinale pokonał gregora, z którym przegrał w styczniu w finale Turnieju Mistrzów, a następną jego ofiarą okazała się mya, która zaledwie dwa miesiące temu rozbiła go w pierwszej rundzie edycji wiosennej. Do pierwszego najwyższego lauru w karierze może dorzucić także awans na trzecią pozycję Rankingu. Był już kilkukrotnie rozstawiany z trójką, ale nigdy jako obrońca tytułu. W takim charakterze wystąpi jesienią, gdzie w punktacji startowej zajmie nawet fotel wicelidera zestawienia.
Pokonana mya po raz kolejny dowiodła, że niezależnie jaki numer otrzymuje przed zawodami - niezmiennie zalicza się do ścisłej czołówki najlepszych graczy i faworytów do zwycięstwa. Tężyzna jaką się wykazała podczas tego czteroipółgodzinnego piekielnego wyzwania zasługuje na najwyższe uznanie, a jej reaktywacja i pościg w piątym secie o mało co nie zakończone sukcesem stawia ją pod tym względem blisko poziomu profesjonalnych zawodniczek. Kto wie zresztą, które z nich byłyby w stanie udźwignąć tak gigantyczne obciążenie. W końcu przez ponad pięćdziesiąt lat ery open profesjonalnego kobiecego tenisa odnotowano tylko dwa mecze dłuższe niż nasz niedzielny finał, w tym jeden zaledwie o siedem minut! A nasza wyborna snajperka, będąc w środku kotła ze smołą, balansując na granicy wytrzymałości, w którymś momencie wstrzymała na chwilę kolejne wznowienie gry troskliwie przekładając na najbliższy krzaczek owada, który nieopatrznie usiadł jej na ramieniu... Pokłony i wyrazy szacunku będzie można jej oddawać już jesienią, gdzie będzie rozstawiona co najmniej z siódemką, a na starcie znajdzie się jeszcze wyżej, bo na czwartej pozycji Rankingu
Samo spotkanie także zapisało się złotymi zgłoskami w annałach zawodów. Trwało aż 277 minut, co daje mu miano najdłuższego meczu spośród 2156 rozegranych w historii. Pobito tym samym rekord sprzed dwudziestu jeden lat, gdy finaliści 2. edycji walczyli przez 260 minut, tyle że tamten pojedynek był rozbity na dwie części. Najdłuższy mecz bez przerw rozegrano w finale 23. edycji, czternaście lat temu - piłka meczowa zwieńczyła dzieło po 255 minutach. Do tej pory to były jedyne spotkania, których czas trwania przekraczał cztery godziny. Ponadto jednego gema zabrakło do wyrównania osiągnięcia z 56. edycji - rekordu największej liczby rozegranych gemów, których wówczas uzbierało się pięćdziesiąt dwa. Sądząc po danych historycznych - nieprędko ktoś się zbliży do podobnych wyczynów. Zobaczymy jesienią!
Rezultaty
Finał 65. edycji
21.VII
mya (14) vs dentmar (5) 2:3 (7:6 [7-4], 6:4, 1:6, 3:6, 5:7), 4h37
sędzia: patricos
:: Dentmar przed drugą szansą na tytuł
18 lipca 2024 r.
Po epickiej batalii poznaliśmy drugiego finalistę 65. edycji zawodów. Drugą okazję do triumfu w zawodach będzie miał dentmar. Przed finałem jedno wiemy na pewno - turniej wzbogaci się o nowego Mistrza.
Biorąc pod uwagę dotychczasową historię meczów dentmara (5) i gregora (3) należało założyć, że może dojść do długiego, prawdopodobnie trzysetowego starcia. Dlatego przebieg pierwszego seta mógł nieco zdezorientować postronnego obserwatora. Najpierw bowiem do zdecydowanego ataku przeszedł dentmar, szybko wygrał dwa pierwsze gemy i był blisko wygranej także w trzecim. Gregor otrząsnął się jednak z pierwszego zaskoczenia i przewaga rywala zaczęła topnieć. Zmobilizowany gregor tak się zapamiętał w robocie, że zaczął - nie bez pomocy dentmara - wygrywać kolejne gemy. Wygrał ich aż siedem z rzędu i został zatrzymany dopiero w drugim gemie drugiej partii. Sytuacja wtedy się ustabilizowała, aczkolwiek gregor cały czas prowadził. I gdy dentmar łatwo oddał szósty gem przy swoim serwisie wydawało się, że droga do zwycięstwa gregora, mającego na koncie dwa gemy więcej, stoi otworem. Tymczasem obrona dentmara tężała, trzymał gregora na dystans coraz częściej zagrywając wysokie piłki na koniec linii, aby w dogodnym momencie próbować je przyspieszyć lub skrócić. Gregorowi coraz trudniej było utrzymać przewagę, chociaż po dziewięciu gemach znów był na przedzie. Przy podaniu dentmara nie doczekał się jednak piłki meczowej, a potem dał się przełamać. Równo po godzinie trwania drugiej odsłony dentmar doprowadził do wyrównania. W rozstrzygającym secie obydwaj trzymali się koncepcji z poprzedniej partii: ponownie prowadził gregor, dentmar prężnie się bronił i kontratakował. Lecz po siódmym gemie dentmar stawał się coraz skuteczniejszy i zachował więcej sił i determinacji od przeciwnika. W ostatnim gemie trwała nerwowa kanonada, którą zakończył dentmar, wykorzystując trzeci meczbol, po blisko jedenastu wyczerpujących kwadransach gry.
Mamy zatem wyłoniony komplet finalistów - o laur zwycięzcy konkurować będą dentmar i mya (14). Ta para stanie na czerwonym kobiercu dopiero po raz trzeci. Pierwsze spotkanie przed dwoma laty wygrał dentmar, jednakże w specyficznych okolicznościach: po kreczu rywalki. Ostatnio starli się zaś w poprzedniej edycji, gdzie mya wyeliminowała go w pierwszej rundzie turnieju głównego, wygrywając zdecydowanie w dwóch setach. Sytuacja od maja jednak nieco się zmieniła. Dentmar po pokonaniu najpierw wicemistrza i turniejowej dwójki, a potem zawodnika z trzecim numerem startowym może poczuć się pewniej na korcie. I na pewno marzy, aby w drugiej próbie skorzystać z okazji do zdobycia tytułu. Zadanie nie będzie łatwe, bowiem mya również dysponuje imponującym dorobkiem w drodze do finału. Na dodatek to jej czwarty tytuł finalistki, który będzie chciała zamienić na pierwszą godność mistrzowską. Kto będzie ją dzierżył do jesieni - przekonamy się w najbliższą niedzielę. W każdym razie na listę Czempionów trafi wkrótce nowe nazwisko.
Rezultaty - turniej główny
Półfinał
16.VII
dentmar (5) vs gregor (3) 2:1 (2:6, 7:5, 6:4), 2h42
:: Mya mija obrońcę tytułu
11 lipca 2024 r.
No i stało się: zdobywca podwójnego lauru mistrzowskiego po dziesięciu wygranych meczach z rzędu - w półfinale edycji letniej napotkał na swojej drodze nie lada przeszkodę. Jego pogromczynią okazała się mya, największa kobieca gwiazda naszych rozgrywek.
Obrońca tytułu, pietro (1) przystępował do meczu z lepszymi notowaniami, niż jego rywalka. Ostatnio spotkali się ledwo miesiąc temu i mya (14) musiała wówczas pogodzić się z wyraźną przegraną z będącym w świetnej dyspozycji Mistrzem. Teraz jednak nieco zmieniły się okoliczności, bowiem - ze względu na deszczową pogodę - zagrali mecz pod dachem, gdzie panowały, jak się wyraził pietro: sterylne warunki. Mya czuła się w takiej sytuacji jak ryba w wodzie, niemal każda jej piłka lądowała w korcie, co w towarzystwie nieustającej ofensywy przysparzało pietro sporo problemów. W pierwszym secie lider Rankingu nawiązywał wyrównaną walkę, nawet prowadził po siedmiu gemach, ale ostatecznie pod koniec musiał skapitulować. W drugiej odsłonie mya tylko powiększała przewagę i po niecałych sześciu kwadransach podstemplowała ją piłką meczową.
Po dość pechowej przegranej w grupie eliminacyjnej, co wiązało się ze stratą czterech punktów rankingowych, mya w pięknym stylu awansuje do swojego czwartego finału w karierze. Wcześniej wysoko pokonała turniejową czwórkę, teraz jedynkę, w najważniejszym meczu zaś powalczy z kimś z pary dentmar (5) i gregor (3). Ma wszystkie atuty potrzebne do zdobycia pierwszego mistrzowskiego tytułu. Bo chociaż wszyscy pamiętają jej wielki triumf w pierwszej edycji Turnieju Mistrzów przed trzema laty, to do tej pory nie ma jeszcze na swoim koncie najważniejszego trofeum w ramach regularnych rozgrywek.
Pietro zaś może spokojnie udać się na urlop. Co prawda mya przerwała jego wspaniałą passę dziesięciu zwycięstw, ale dopiero w półfinale. Dwa tytuły z rzędu dają mu w Rankingu olbrzymią przewagę nad pozostałymi zawodnikami i gwarantowane rozstawienie z najwyższym numerem jesienią oraz dogodną pozycję wyjściową do walki o miano Najlepszego Zawodnika Sezonu.
Rezultaty - turniej główny
Półfinał
10.VII
pietro (1) vs mya (14) 0:2 (4:6, 2:6), 1h25
:: Finał coraz bliżej
9 lipca 2024 r.
Po szybkich i stosunkowo łatwych wygranych w pierwszej rundzie rozpoczęły się mecze ćwierćfinałowe, w których poziom się wyrównał. Po niedzielnych spotkaniach kolejni zawodnicy pożegnali się z turniejem. Została najmocniejsza czwórka, która powalczy o miejsce w finale. Jeszcze tylko trzy mecze i edycja letnia przejdzie do historii.
Jako pierwsi na korcie pojawili się obrońca tytułu, pietro (1) i kowal (6). Od początku zanosiło się na zacięty bój, bowiem pietro gra teraz doskonale, ale kowal jest dla niego zawsze niewygodnym rywalem. Dość przypomnieć, że bilans ich spotkań był wyjątkowo niekorzystny dla aktualnego Mistrza. I szybko się okazało, że problemy z wyłonieniem faworyta meczu miały solidne podstawy. Panowie zaczęli regularnie wygrywać swój serwis, zdobywając kolejne gemy. Ostra walka trwała przez cały pierwszy set, który zapisał na swoje konto kowal jedyny raz przełamując w końcówce pietro. Wydawało się, że po przerwie sytuacja nie uległa zmianie, ale kowal powoli zaczął odczuwać trudy spotkania, szczególnie, że ostatnio nie bywał na korcie zbyt często. Po pięciu gemach jeszcze prowadził, ale potem więcej punktów inkasował pietro, zdobywając cztery kolejne gemy i cały set. W trzeciej odsłonie kowal odzyskał nieco nadwerężoną witalność i zaatakował ze zdwojoną siłą. Znów szanse się wyrównały - losy starcia ważyły się do samego końca, choć ostatecznie to pietro wykorzystał piłkę meczową po długich dziewięciu kwadransach.
Pietro wygrał dziesiąte spotkanie z rzędu i jest na dobrej drodze do zdobycia kolejnego tytułu mistrzowskiego. Przepaść jaka dzieli lidera Rankingu od pozostałych graczy powiększyła się jeszcze bardziej. Po wieczornym meczu z udziałem wicelidera okazało się w dodatku, że już awans do półfinału zapewnił pietro najwyższą lokatę w 65. Notowaniu, niezależnie od dalszych wydarzeń. Pokonany kowal pewnie utrzymał miejsce w czołówce i jesienią wystartuje z numerem piątym bądź najniżej szóstym.
Pół godziny później rozpoczęło się starcie gregora (3) i gagiego (7). Wyżej rozstawiony już trzykrotnie pokonał przeciwnika, który jednak z turnieju na turniej gra coraz lepiej. Tak też zaprezentował się na początku: grał energicznie i dokładnie, nie pozwalając gregorowi na jakąkolwiek sensowną odpowiedź - wszystkie mocne piłki wracały jeszcze szybsze. Gregor nie miał żadnego pomysłu taktycznego i przy kolejnych przelatujących obok niego winnerach czuł się jak dziecko we mgle. Nic dziwnego, że zaledwie po trzynastu minutach gagi prowadził już 4:0. Do gregora zaczęło powoli docierać, że nie może grać tak, jakby sobie życzył gagi. Piąty gem został wreszcie zapisany na konto gregora, ale tylko dlatego, że gagi trochę się rozluźnił i popełnił kilka błędów. Aczkolwiek gregor realizował już wtedy plan ratunkowy: zaczął zmieniać tempo, siłę i kąty zagrań, szerzej sięgnął po slajsy i skróty. I wreszcie przełamał gagiego w szóstym gemie. Gagi odwdzięczył się tym samym i w swoim gemie serwisowym stanął przed szansą na zakończenie seta. Jednakże sytuacja na placu gry niepostrzeżenie uległa zmianie. Gregor cierpliwie zdobywał coraz więcej punktów, a spokojny do tej pory gagi zaczął się irytować tą niespodziewaną odmianą, co szybko zaowocowało coraz większą liczbą błędów i utratą inicjatywy. Kiedy gregor wygrał cztery kolejne gemy i po raz pierwszy objął prowadzenie w secie - gagi znalazł się w pułapce. W ostatnim gemie, przy własnym podaniu, szybko tracił kolejne punkty i kluczowe okazało się już samo uzyskanie przez gregora piłki setowej, gdyż gagi od razu zamienił ją na punkt swoim podwójnym błędem serwisowym. W drugiej partii gregor poszedł za ciosem i z podbudowanym morale zaczął dyktować własne warunki. Najpierw prowadził, aby potem na chwilę oddać pałeczkę, kiedy gagi jedyny raz objął przewagę po pięciu gemach. Nadal jednak gregor wprowadzał zamęt w szeregach przeciwnika, prowokował go do błędów i zdobywał kolejne punkty. W dziewiątym gemie gregor podawał, aby wygrać mecz. W takich okolicznościach gregor zwykle zaczyna grać jeszcze bardziej niestandardowo i w okamgnieniu dorobił się podwójnej piłki meczowej. Przy obydwu próbował zaskoczyć rywala, przenosząc rozgrywkę pod siatkę, ale najpierw gagi zaprezentował błyskotliwe minięcie, a potem w odpowiedzi na niezły skrót gregora jeszcze piękniej posłużył się lobem, trafiając w ostatni centymetr kortu. Oddalenie zagrożenia zmobilizowało go do końcowego wysiłku i wywalczenia dwóch break pointów. Na więcej jednak nie mógł już liczyć i gregor ostatecznie przypieczętował los meczu przy trzecim meczbolu.
Pełen emocji pojedynek zyskał nowy wymiar po porównaniu statystyk. Chociaż trudno w to uwierzyć okazało się, że wynik ich poprzedniego spotkania - ćwierćfinału sprzed dziewięciu miesięcy - został teraz sklonowany w sposób doskonały: gregor znów wygrał bliźniaczym stosunkiem 7:5, 6:3, mało tego - w identycznym czasie - po stu ośmiu minutach! Metafizyczny triumf utwardził obecność gregora w czołowej czwórce Rankingu i zagwarantował mu bezpośrednie miejsce na drabince edycji jesiennej. Gagi do tej pory nie stracił seta, co zaprocentowało utrzymaniem siódmej pozycji zestawienia, zaś w najczarniejszym scenariuszu jesienią wystartuje z ósemką.
Wieczorem doszło do pojedynku obecnego wicemistrza pepota (2) i dentmara (5). Gracze mieli swoje porachunki: dentmar musiał uznać wyższość pepota w finale 61. edycji, ale zrewanżował się w tegorocznym Turnieju Mistrzów. Wszyscy spodziewali się krwawej epopei, gdy tymczasem dentmar jednostronnie zdominował tablicę wyników. Co prawda mecz wyglądał na wyrównany, było sporo imponujących zagrań po obu stronach w otwartej, ofensywnej i stosunkowo długiej walce, jednak newralgiczne punkty trafiały do kiesy dentmara, który znakomicie radził sobie w każdej sytuacji, bardzo wysoko zawieszając tym razem poprzeczkę. Po półtoragodzinnych zmaganiach dentmar w pięknym stylu awansował do swojego szóstego w karierze półfinału. Co więcej - tym zwycięstwem odzyskał miejsce w najlepszej czwórce Rankingu, gdzie będzie rezydował po raz pierwszy od piętnastu turniejów! Wcześniej był tam stałym bywalcem: przez osiem zawodów z rzędu by zwolniony z uczestnictwa w eliminacjach grupowych, jednak równo przed pięcioma laty stracił te profity i długo nie mógł powrócić do tego grona, chociaż ostatnio był już bardzo blisko, utrzymując od zeszłego lata piątą pozycję startową w czterech kolejnych turniejach. Pepot natomiast, uczestnik czterech z ostatnich pięciu finałów i zwycięzca dwóch spośród nich, musi się zadowolić wysokim miejscem rankingowym. Jedynym, który teraz może zagrozić jego pozycji wicelidera jest gregor, pod warunkiem zdobycia przez niego tytułu mistrzowskiego.
Walka o finał zapowiada się nad wyraz ciekawie. Faworytem nadal pozostaje pietro, obecnie nieustraszony hegemon, będący o dwa kroki od trzeciego z rzędu tytułu. Na pierwszy krok wpływ teraz będzie miała mya (14), która do półfinału trafiła w wyniku nieobecności barta (8). O tym, czy mya pozwoli pietro na dalszy niezakłócony pochód ku kolejnym zaszczytom przekonamy się już w najbliższą środę. Niedawno, w wiosennym ćwierćfinale mya musiała uznać wyższość pietro, ale z sześciu ich bezpośrednich starć dwukrotnie wychodziła zwycięsko i ma potencjał do zagrożenia jego dominacji. W drugiej parze zagrają gregor i dentmar. W pięciu dotychczasowych meczach trzykrotnie górą był gregor, w tym w finale ostatniego Turnieju Mistrzów. Ich mecze prawie zawsze były zacięte i długie, więc trudno jednoznacznie wskazać na którąś ze stron. Jednak dentmar, uskrzydlony przebiciem szklanego sufitu w Rankingu i zdecydowanym pokonaniem mocnego wicemistrza, w dodatku zdopingowany szansą na drugi w historii awans do finału - będzie piekielnie niebezpieczny.
Rezultaty - turniej główny
Ćwierćfinały
7.VII
pietro (1) vs kowal (6) 2:1 (5:7, 6:3, 6:3), 2h15
gregor (3) vs gagi (7) 2:0 (7:5, 6:3), 1h48
pepot (2) vs dentmar (5) 0:2 (2:6, 1:6), 1h30
mya (14) vs bart (8) 2:0 walk. (6:0, 6:0)
:: W pierwszej rundzie tylko zdecydowane zwycięstwa
4 lipca 2024 r.
Znamy siódemkę ćwierćfinalistów. We wszystkich meczach pierwszej rundy padły wysokie wyniki po krótkich meczach. Niemal wszyscy wyżej rozstawieni grają dalej, poza jednym wyjątkiem.
W weekend na kort wyszli wreszcie najwyżej rozstawieni. Zgodnie z regulaminem stworzyli pary rozgrywkowe z drugimi zawodnikami z poszczególnych grup. Najpierw gregor (3) podejmował carlito, a następnego dnia błyszczeli lider Rankingu, pietro (1) w pojedynku z kwakiem oraz wicelider, pepot (2) naprzeciw kondzia. Wszystkie trzy mecze zostały rozstrzygnięte zgodnie z przewidywaniami, a najlepszy z pretendentów zdobył raptem trzy gemy w całym meczu i to mimo tego, że w eliminacjach grupowych pokonywali oni przecież liderów bądź wiceliderów grup.
Kolejne mecze objęły już graczy o bardziej zbliżonym Rankingu, co jednak tylko nieznacznie wpłynęło na zróżnicowanie wyników: nadal wysoko w dwóch setach wygrywali wyżej rozstawieni. W ciągu siedemdziesięciu minut awans do ćwierćfinału wywalczył gagi (7) pokonując krisa (16), zaś dziesięć minut mniej potrzebował kowal (6) do wyeliminowania pepe (15).
O sporym pechu może mówić natomiast tajpej (4). Najpierw uśmiechnęło się do niego szczęście i rozpoczął turniej od dziesięciu punktów premii za rozstawienie w pierwszej czwórce. Jednakże kiedy aspirująca do czołówki mya (14) skreczowała w grupowym meczu z tomtomem stało się jasne, że będzie kolejną przeciwniczką tajpeja. Wprawdzie mya nie posiadała wysokiego numeru startowego, ale powszechnie wiadomo, że na korcie radzi sobie wyjątkowo dobrze, ma na koncie trzy finały i kilkukrotnie korzystała z przywilejów zarezerwowanych dla najlepszej czwórki. Szybko okazało się, że jest tego dnia w doskonałej formie, a jej ofensywnemu nastawieniu towarzyszyła niespotykana precyzja, bowiem popełnione przez nią błędy można było policzyć na palcach jednej ręki. Tymczasem tajpej miał kłopoty z koncentracją, nie mógł odnaleźć swojego pierwszego podania, w dodatku grał nowym naciągiem o innych właściwościach. W efekcie mya utrzymywała stałą, wysoką przewagę przez cały mecz i po siedemdziesięciu minutach przypieczętowała go kolejnym triumfem. Niestety, tajpej po tej przegranej definitywnie stracił szansę na utrzymanie się w pierwszej czwórce Rankingu i jesienią o awans powalczy w eliminacjach grupowych. Mimo niepowodzenia - oddać mu jednak trzeba, że... dysponuje niezłym sprzętem: mya w piątym gemie pierwszego seta, po pęknięciu naciągu jej rakiety, skorzystała z uprzejmości i starcie dokończyła grając wypożyczoną od niego rakietą.
A zatem przeszliśmy do drugiej, ćwierćfinałowej rundy, z której trzy mecze zostały zaplanowane na najbliższą niedzielę. Nieujarzmiony od dziewięciu spotkań pietro, obrońca tytułu drugi raz rzędu, spotka się z kowalem. Mimo, że obecny Mistrz jest teraz na fali - przepowiadanie rezultatu nie jest łatwe, bowiem po trzech ich ostatnich meczach (w tym jednym finale) z czterech rozegranych w historii z laurem zwycięzcy schodził kowal. Działo się to jednak w okresie jego największych triumfów, a więc dwa lata temu. Na drodze któregoś z nich do finału może stanąć mya, która musi wcześniej wygrać z kimś z pary bart (8) i pablo (12).
W dolnej części drabinki o półfinał powalczą panujący Wicemistrz - pepot oraz dentmar (5). Po trzech bataliach nadal dodatni bilans ma dentmar, który był górą dwukrotnie, w tym w ostatnim Turnieju Mistrzów. Jedyna jego porażka z pepotem miała miejsce w finale zeszłorocznej wiosennej edycji. Listę kandydatów na półfinalistów zamykają gregor i gagi. Obydwa ich dotychczasowe mecze w regularnych turniejach miały dokładnie tę samą stawkę, co dziś i padły łupem gregora. Ponadto, również dwukrotnie, pojedynkowali się w Turnieju Mistrzów: w pierwszej edycji wygrał gregor, ale rok później jedyny raz wiktoria przypadła gagiemu.
Rezultaty - turniej główny
1/8 finału
29.VI
gregor (3) vs carlito 2:0 (6:1, 6:1), 0h53
30.VI
pietro (1) vs kwaku 2:0 (6:2, 6:0), 1h05
pepot (2) vs kondzio 2:0 (6:2, 6:1), 1h20
2.VII
gagi (7) vs kris (16) 2:0 (6:3, 6:2), 1h10
3.VII
kowal (6) vs pepe (15) 2:0 (6:3, 6:1), 1h00
tajpej (4) vs mya (14) 0:2 (1:6, 1:6), 1h10
:: Drabinka obsadzona
26 czerwca 2024 r.
Wczoraj odbyły się ostatnie mecze eliminacyjne. W spotkaniach ostatniej kolejki skompletowano pucharową dwunastkę, do której dołączą czterej najwyżej rozstawieni gracze. Teraz przed nami pierwsza runda turnieju głównego.
W pierwszej parze zagrają obrońca tytułu, pietro (1), niepokonany od października zeszłego roku oraz kwaku, który pojawił się w zawodach dopiero po raz drugi i zdążył już pokonać dość wysoko rozstawioną arietis (11). Pretendent nie jest faworytem, ale potrafi grać skutecznie i nikt nie przypuszcza, że mógłby tanio sprzedać skórę. Jego rywal w grupie - gagi (7) zmierzy się z krisem (16). Panowie spotkali się w poprzedniej edycji, będąc razem w grupie eliminacyjnej i zdecydowanie wygrał wówczas gagi.
Kris awansował z drugiego miejsca w grupie, w której zwycięzcą został kowal (6). W pierwszej rundzie zagra z pepe (15). Wiosną rok temu starli się na tym samym etapie zawodów; awansował wtedy kowal, ale po bardzo wyrównanym meczu. Teraz też zapowiada się równa walka, tym bardziej że pepe na drabinkę trafił po pokonaniu wszystkich trzech rywali grupowych, w tym wyeliminowaniu lidera grupy, sokolowa (9). Dzięki temu druga pozycja w grupie przypadła carlito, który będzie miał okazję zrewanżować się gregorowi (3). A ma za co, bowiem premię za awans do turnieju głównego otrzymał dopiero trzeci raz w karierze i z regularnością godną odnotowania trzeci raz... trafia w pierwszej rundzie na gregora. Najpierw pojedynkowali się latem przed czterema laty. Drugie spotkanie miało miejsce dwa lata później, także w letniej edycji. Obydwa mecze wygrał zdecydowanie gregor. Nadszedł kolejny parzysty rok i znów w turnieju letnim skrzyżują rakiety...
Rozstawiony po raz pierwszy w najlepszej czwórce tajpej (4) będzie miał na początek trudne zadanie. Według regulaminu zawodnicy ze ścisłej czołówki są sparowani z potencjalnie słabszymi rywalami z drugich miejsc w grupach. Aczkolwiek w tym przypadku z drugiej pozycji awansowała mya (14) po tym, jak musiała wcześniej zakończyć mecz eliminacyjny z tomtomem (10). Krecz nie był związany z kontuzją, mya czuje się świetnie i w swojej najlepszej dyspozycji jest piekielnie groźna. Z tajpejem rywalizowała raz, trzy lata temu, wygrywając w trzech setach po blisko dwuipółgodzinnym horrorze. Zanosi się na ekscytujące widowisko, chyba najciekawsze na tym etapie zmagań.
Drugim murowanym hitem miał być mecz dwóch zwycięzców eliminacji w swoich grupach: dentmara (5) i wspomnianego tomtoma. Stanęli naprzeciw siebie dwukrotnie; w 60. edycji lepszy był tomtom, ale dwa miesiące później dentmar odwzajemnił mu się w Turnieju Mistrzów. Niestety, tomtoma - który wspinał się na szczyt Rankingu po rocznej przerwie związanej z chirurgiczną interwencją - dosięgła teraz kontuzja kolana i wymusiła jego rezygnację z dalszego udziału.
Kolejną parę tworzą bart (8) i pablo (12). O pierwszym miejscu barta w tabeli grupy zdecydowały zaledwie trzy przegrane gemy mniej od kondzia. Zdobyli tę samą liczbę punktów, w dodatku kondzio wygrał w ich bezpośredniej konfrontacji. Jednakże regulamin bezlitośnie określił zwycięzcę, a małe punkty zapewniły bartowi rywala, z którym wygrał ostatnie trzy mecze spośród czterech rozegranych w historii. Tymczasem kondzio będzie musiał stawić czoło wiceliderowi Rankingu, dwukrotnemu Mistrzowi i finaliście dwóch ostatnich edycji w jednej osobie, czyli pepotowi (2).
Rezultaty - eliminacje
18.VI
Grupa E
mya (14) vs valar 2:0 (6:2, 6:2), 1h15
Grupa F
carlito vs pepe (15) 0:2 (1:6, 0:6), 0h45
gkos vs sokolow (9) 0:2 (0:6, 2:6), 0h50
20.VI
Grupa E
droba vs valar 2:1 (2:6, 7:5, 7:5), 2h40
21.VI
Grupa E
tomtom (10) vs droba 2:0 (6:0, 6:1), 0h55
22.VI
Grupa A
lenny vs kris (16) 1:2 (6:4, 1:6, 3:6), 1h30
Grupa B
dentmar (5) vs patricos 2:0 (6:1, 6:0), 1h20
Grupa D
kondzio vs johnny 2:0 (6:1, 6:4), 1h40
23.VI
Grupa B
pablo (12) vs tomi 2:0 (6:1, 6:2), 1h05
Grupa C
gagi (7) vs arietis (11) 2:0 (6:3, 6:0), 1h15
Grupa F
sokolow (9) vs carlito 1:2 (6:3, 3:6, 4:6), 2h05
24.VI
Grupa B
tomi vs dentmar (5) 0:2 walk. (0:6, 0:6)
25.VI
Grupa D
johnny vs bart (8) 0:2 (4:6, 1:6), 2h00
Grupa F
sokolow (9) vs pepe (15) 1:2 (6:0, 3:6, 2:6), 1h32
Grupa C
lusi (D) vs gagi (7) 0:2 walk. (0:6, 0:6)
kwaku vs lusi (D) 2:0 walk. (6:0, 6:0)
Rezultaty - turniej główny
1/8 finału
26.VI
dentmar (5) vs tomtom (10) 2:0 walk. (6:0, 6:0)
:: Sytuacja w grupach nadal bez rozstrzygnięć
17 czerwca 2024 r.
Eliminacje grupowe przekroczyły półmetek, ale ciągle jeszcze nie wiadomo kto znajdzie się na drabince turnieju głównego. Nawet w grupach, gdzie do końca pozostało jedynie dwa mecze. Spośród dwunastu graczy, którzy czekają na awans do dalszego etapu do tej pory poznaliśmy nazwisko tylko jednego.
Grupa A
Jedynym zawodnikiem, który ma zaklepane miejsce w następnym etapie rozgrywek jest kowal (6). Po zdecydowanym pokonaniu lennego, a potem jody - zapewnił sobie komplet zwycięstw i bez straty seta zameldował się w turnieju głównym. Drugi z rozstawionych, kris (16), również zdominował spotkanie z jodą i w ciągu zaledwie trzech kwadransów zainkasował pierwsze zwycięstwo. Czeka go jeszcze mecz z lennym, z którym musi wygrać przynajmniej jeden set. Jeśli wysoko w dwóch setach wygra lenny - wyeliminuje krisa.
Grupa B
Lider grupy, dentmar (5), zagrał swój pierwszy mecz z wiceliderem, pablo (12). Jakież było jego zdziwienie, kiedy pablo wystartował z impetem, wygrywając pierwsze trzy gemy. Chociaż dentmar tego dnia reagował wolniej niż zwykle - rozpoczął pościg i próbował odrobić straty. Nie udało mu się to w pierwszym secie, ale przynajmniej trochę skruszył twardy mur wybudowany przez pablo. Po dziesięciu gemach dentmar musiał uznać wyższość przeciwnika, który zachęcony pierwszym krokiem początkowo nadal prowadził z szansą na zwycięstwo w całym meczu. Taki stan trwał przez pięć pierwszych gemów; na przerwę panowie schodzili przy jednogemowym prowadzeniu pablo. Dentmar działania zaczepne rozpoczął już w pierwszym secie, ale dopiero w drugiej odsłonie zaczęły przynosić wymierne owoce. Kiedy się już rozkręcił - pablo zaczął mieć spory problem, żeby dotrzymać mu kroku. Jeszcze przed chwilą miał mecz na wyciągnięcie ręki, podczas gdy teraz dentmar nieubłaganie powiększał prowadzenie. Ostatecznie wygrał aż dziesięć gemów z rzędu i całe spotkanie. Dla pablo to już drugi trzysetowy pojedynek, dość podobny zresztą do poprzedniego, gdzie śmiercionośna kanonada trwała przede wszystkim w pierwszym secie, zaś w pozostałych jeden z zawodników uzyskał dużą przewagę. Z tą różnicą, że pablo pierwszy mecz wygrał. Przed ostatnim starciem - w którym będzie faworytem - pozostaje z olbrzymimi szansami na awans.
Oprócz rozstawionych w weekend zagrali także gracze niżej notowani: patricos i tomi. Żadnych wątpliwości co do swojej przewagi nie pozostawił patricos, wygrywając w dwóch setach, w tym w pierwszym do zera. Teraz ma nie najgorszą punktację w tabeli, zajmuje nawet chwilowo pierwszą pozycję, ale pozostał mu trudny mecz z liderem grupy.
Grupa C
Zaskakującym wynikiem zakończyła się próba sił pomiędzy kwakiem a arietis (11). Na pierwszy rzut oka mecz był wyrównany i przy zaledwie trzynastu rozegranych gemach trwał aż osiemdziesiąt minut. Wszystkie kluczowe piłki zdobywał jednak kwaku, któremu odpowiadała dynamiczna gra rywalki, dzięki czemu czuł się jak ryba w wodzie. Arietis częściej się myliła, ale zacięta gra na przewagi w niemal każdym gemie wskazuje, że w niektórych momentach zabrakło jej po prostu trochę szczęścia. W efekcie znalazła się w trudnym położeniu, bowiem do końca eliminacji pozostał jej ostatni mecz z liderem grupy, gagim (7), który powinna wygrać, żeby myśleć o awansie do fazy pucharowej. Za to kwaku obecnie zajmuje pierwszą pozycję w tabeli i ma widoki na to, aby pozostać w premiowanej strefie. Był to jego piąty mecz w historii występów w turnieju i dopiero pierwsze zwycięstwo.
Grupa D
Także w grupie D potencjalny faworyt nie podołał pretendentowi. Mowa o spotkaniu barta (8) i kondzia. Chociaż kondzio słynie ze swoich defensywnych zamiłowań - w pierwszym secie zdarzało mu się grać bardziej otwarty tenis. Po bardzo dobrym wyniku przystąpił do drugiej partii, gdzie jednak bart zaczął odrabiać straty i prowadził już 4:2. To tylko zabetonowało postawę kondzia i pod koniec już wszystkie piłki wracały od niego wolne, wysokie i martwe. Bart nie znalazł recepty na taki styl i ostatecznie musiał skapitulować w tie-breaku.
Odnowienie kontuzji kolana było powodem, dla którego na kilka godzin przed zaplanowanym na niedzielę meczem zakończył swój udział w rozgrywkach carlos (13). Dzięki temu johnny - jego niedoszły rywal - bez wyjścia na kort prowadzi w tabeli grupy. Na dwa spotkania przed końcem eliminacji mamy arcyciekawą sytuację: wszyscy zawodnicy posiadają obecnie równy dorobek punktowy.
Grupa E
W weekend lepszą dyspozycję potwierdzili liderzy grupy E. Najpierw w niełatwym meczu swoje konto powiększył tomtom (10), który pokonał w dwóch setach valara. Następnego dnia wyraźny triumf zyskała mya (14), pozwalając drobie wyrwać sobie zaledwie dwa gemy. Obydwoje rozstawieni są na dobrej drodze do zdobycia premii, ale każdy scenariusz jest jeszcze możliwy.
Grupa F
Swoje pierwsze punkty zdobył carlito pokonawszy w krótkim spotkaniu gkosa. Przed zwycięzcą jeszcze dwa mecze z wyżej ewidencjonowanymi zawodnikami. Z żadnym z nich do tej pory się nie spotkał, lecz nie wydaje się być na z góry straconej pozycji.
Rezultaty - eliminacje
14.VI
Grupa F
carlito vs gkos 2:0 (6:1, 6:2), 1h00
15.VI
Grupa A
kowal (6) vs lenny 2:0 (6:3, 6:3), 1h05
Grupa E
valar vs tomtom (10) 0:2 (1:6, 4:6), 1h10
16.VI
Grupa A
kris (16) vs joda 2:0 (6:3, 6:0), 0h45
Grupa B
dentmar (5) vs pablo (12) 2:1 (4:6, 6:3, 6:0), 1h20
patricos vs tomi 2:0 (6:0, 6:4), 1h10
Grupa C
kwaku vs arietis (11) 2:0 (6:0, 6:1), 1h20
Grupa D
bart (8) vs kondzio 0:2 (2:6, 6:7 [5-7]), 2h00
carlos (13) vs johnny 0:2 walk. (0:6, 0:6)
Grupa E
droba vs mya (14) 0:2 (1:6, 1:6), 1h00
17.VI
Grupa A
joda vs kowal (6) 0:2 (3:6, 0:6), 0h50
:: Kolejne nowe otwarcie
11 czerwca 2024 r.
Od soboty żwawo ruszyła letnia edycja. Zawodnicy ochoczo krzyżują rakiety i już widać pierwszych przodowników. Na razie jednak mamy za sobą niepełną pierwszą kolejkę eliminacji grupowych, więc trudno dziś wyciągać daleko idące wnioski.
Grupa A
Morderczą batalię stoczyli na początek gracze z niższych miejsc Rankingu - lenny i joda. Zwyciężył joda, Mistrz z zamierzchłych czasów. Jest to dla niego pierwsza wygrana na korcie od ponad roku. Do awansu pozostał mu co najmniej jeszcze jeden krok - pokonanie któregoś z rozstawionych. Jest ich dwóch: kowal (6) i kris (16). Zagrali w niedzielę i wynik nie przyniósł nadzwyczajnych sensacji. Wyraźnie lepszy był lider grupy, kowal, mający największe szanse na zwycięstwo w eliminacjach.
Grupa B
Interesujący przebieg miało starcie patricosa i pablo (12). Ciekawostką jest fakt, że patricos przystąpił do walki po trzech godzinach sędziowania meczu finałowego kończącego edycję wiosenną. Nie wiadomo jaki to miało wpływ na końcowy wynik jego spotkania, ale od początku obaj wygrywali kolejne punkty falami. Najpierw skutecznie wystartował pablo, jednakże po dwóch gemach oddał inicjatywę patricosowi, który nie zwalniał aż do stanu 5:2. Wtedy pablo postanowił zmienić taktykę. Dotychczasowe mocne i długie zagrania były wodą na młyn patricosa i zasilały głównie jego konto. Nową bronią pablo stały się więc piłki zwalniane, podcinane i skracane. Efekty były widoczne od razu, pablo gładko wyrównał stan pojedynku, doprowadzając ostatecznie do tie-breaka o zaskakującym przebiegu. Wygrywający coraz więcej piłek pablo oddał rywalowi tylko jeden punkt i szedł jak burza do uzyskania pięciokrotnej piłki setowej. Wtedy skoncentrowany patricos obronił wszystkie próby zakończenia partii i zatrzymał się dopiero po zainkasowaniu seta, wygrywając siedem punktów po kolei! Tymczasem od razu na początku drugiej odsłony definitywnie zakończyły się żniwa patricosa, a dożynki na pełną skalę rozpoczął pablo. Z żelazną konsekwencją realizował skorygowane w połowie poprzedniego seta taktyczne założenia wywołując bezsilność u przeciwnika. Z dużą przewagą wygrał dwie pozostałe partie i cały mecz, tracąc przez ten czas tylko jeden gem.
Grupa C
Lider grupy, gagi (7) bez większych ceregieli pokonał kwaka, który jeszcze nie zdążył się zaadaptować do otwartych kortów i nieswojo czuł się w tym samym dziwnym przeciągu, który wpłynął także na uczestników równoległego finału wiosennego. Arietis (11) zaś, potencjalna wiceliderka, ograła w dwóch setach jedyną debiutantkę zawodów - lusi (D), pierwszą od sześciu lat nową damę na pokładzie. Ten mecz był wyjątkowy również dlatego, że pojedynki pań pomiędzy sobą zdarzają się w naszych rozgrywkach rzadko, ostatni miał miejsce aż jedenaście turniejów temu, w 54. edycji. W grupie C zatem po pierwszej kolejce triumfują rozstawieni i są na dobrej drodze do zajęcia premiowanych miejsc w tabeli.
Grupa D
Podwójne starcie zaliczył w weekend wicelider grupy D, carlos (13). Najpierw w meczu inaugurującym letnie zawody spotkał się z kondziem, który trochę napędził mu stracha przez długi czas prowadząc w pierwszym secie i ulegając dopiero pod koniec. Finalnie carlos wygrał w dwóch setach i w dobrym humorze następnego dnia przystąpił do pojedynku z liderem grupy, bartem (8). Tym razem to bart potwierdził, że nie jest li tylko malowanym przodownikiem zdecydowanie pokonując rywala. Przed carlosem ostatni mecz, z tomim, w którym wyjdzie na kort jako faworyt.
Grupa E
Na ten szlagier czekali wszyscy. Tomtom (10) i mya (14), którzy niedawno brylowali w czołówce, wiosną wrócili do gry po dłuższej przerwie i teraz walczą o powrót na szczyt Rankingu. Poziom punktacji zdobytej w ostatnim turnieju upoważniał obydwoje do wystąpienia w roli wiceliderów grup, co notabene uniemożliwiłoby im bezpośrednie spotkanie w eliminacjach. Do tomtoma uśmiechnęło się jednak szczęście i wskutek nieobecności graczy z pierwszej dziesiątki został rozlosowany jako najwyżej rozstawiony. Bitwa okazała się nad wyraz wyrównana. W pierwszym secie musiał rozstrzygnąć dopiero trzynasty gem, który zainkasowała mya. Gdyby przeważyła szalę także w drugiej partii - sprawa zakończyłaby się klarownie. Natomiast tomtom nie zamierzał się poddawać i po kolejnych dziesięciu gemach udało mu się wyrównać stan meczu. Niestety, po rozpoczęciu trzeciej odsłony, mya musiała opuścić kort i tym samym tomtom zgarnął całą pulę.
Grupa F
W nominalnie ostatniej grupie odnotowano tylko jedno spotkanie, pomiędzy pepe (15) a gkosem, stanowczo i szybko rozwiązane przez wicelidera. Następne pojedynki zaplanowano w ciągu najbliższych dni.
Rezultaty - eliminacje
8.VI
Grupa D
kondzio vs carlos (13) 0:2 (5:7, 3:6), 1h40
Grupa F
pepe (15) vs gkos 2:0 (6:3, 6:1), 1h05
9.VI
Grupa A
lenny vs joda 0:2 (5:7, 5:7), 2h00
kowal (6) vs kris (16) 2:0 (6:2, 6:3), 1h04
Grupa B
patricos vs pablo (12) 1:2 (7:6 [8-6], 0:6, 1:6), 1h50
Grupa C
gagi (7) vs kwaku 2:0 (6:1, 6:1), 1h15
arietis (11) vs lusi (D) 2:0 (7:5, 6:2), 1h20
Grupa D
bart (8) vs carlos (13) 2:0 (6:4, 6:1), 1h20
Grupa E
tomtom (10) vs mya (14) 2:1 (6:7 [4-7], 6:4, 1:0, krecz), 1h50
:: Regulaminowe losowania rozpoczęły letnią edycję
7 czerwca 2024 r.
Chociaż jeszcze czekamy na finał turnieju wiosennego - bez zwłoki rozpoczynamy letnie rozgrywki. W najgorętszej edycji sezonu zagrają niemal wszyscy najważniejsi gracze. W weekend zaplanowano pierwsze mecze.
Po raz pierwszy w historii rozgrywek nie dokończono edycji przed rozpoczęciem kolejnej, a co za tym idzie nie ogłoszono notowania Rankingu, który stanowi jedyne narzędzie do określenia rozstawienia poszczególnych zawodników. Po półfinałach okazało się jednak, że kolejność zawodników po ostatnim meczu nie ulegnie zmianie, niezależnie od wyniku, a zatem nawet bez przewidywanego na tę okazję zamrażania Rankingu można było nadać komplet numerów startowych.
Od letniej edycji nastąpiła także korekta regulaminu zawodów. Ogólne zasady się nie zmieniły; poprawki miały na celu przede wszystkim doprecyzowanie niektórych zapisów oraz ich uporządkowanie. Do tej pory regulamin obejmował przepisy odnoszące się jednocześnie do wszystkich czterech rodzajów turniejów, których rozgrywanie przewidywał. Teraz wszystkie zapisy dotyczą wyłącznie formuły t-28, w której rywalizujemy od 41. edycji.
Tradycyjnie małoletnie operatorki maszyny losującej wyciągały, wśród entuzjastycznych okrzyków, kolejne nazwiska. A nazwiska ukryte w kulach były nie byle jakie, ponieważ wystąpią prawie wszystkie czołowe postacie zmagań. I tak najwyżej rozstawiony został obrońca tytułu z turnieju jesiennego, który będzie walczył o jego utrzymanie w zbliżającym się finale wiosennym - pietro (1), niepokonany od siedmiu spotkań. Dolną część drabinki turnieju głównego otwiera jego rywal w walce o mistrzostwo, jesienny Wicemistrz, pepot (2). Losowanie umościło na szczebelkach także zamykających najważniejszą czwórkę. Z trzecim numerem wystąpi gregor (3), zwycięzca Turnieju Mistrzów, zaś czwórkę otrzymał tajpej (4), który skorzystał na nieobecności tadka.
Czwarty raz z rzędu najwyżej rozstawionym liderem grupy został finalista sprzed roku - dentmar (5). Depcze mu po piętach kowal (6), od siedemnastu turniejów nieprzerwanie rozstawiany w pierwszej dziesiątce. Nadal utrzymują się w czołówce gagi (7) i bart (8), za to pierwszy raz zaszczytu posiadania najwyższego numeru w grupie eliminacyjnej dostąpił sokolow (9). Najlepszą dziesiątkę zamyka powracający do tego kręgu tomtom (10). Dwaj ostatni zajmują nieco niższe miejsca w Rankingu, ale tym razem zyskali na przerzedzeniu szeregów pierwszej linii.
Grono wiceliderów grup to solidni zawodnicy, którzy liderom na pewno napsują sporo krwi. Stopniowo coraz wyżej w zestawieniu pojawia się arietis (11). Regularnie awansują do etapu pucharowego pablo (12) i carlos (13). Potrójna finalistka, mya (14) znalazła się tutaj w drodze na szczyt, mając na rankingowym koncie zaledwie jeden turniej. Na końcu listy wyróżnionych znaleźli się pepe (15) i kris (16).
Latem nie zobaczymy pięciokrotnego Mistrza, tadka, nie udało się odzyskać dyspozycji prezesowi, nie wystąpi również bucek. Znów zobaczymy za to valara, który miał turniej przerwy. Gościnnie wystąpi także kwaku, zawodnik, który do tej pory zagrał tylko w jednym turnieju przed pięcioma laty. Ponadto kobiece zasoby rozgrywek zasili waleczna debiutantka lusi.
Pierwsze grupowe mecze eliminacyjne startują jutro rano!
|
|